Michał Jeliński

Michał Jeliński – Przełamując fale


Są osoby, które po usłyszeniu, że mają cukrzycę, zadręczają się pytaniem: „Dlaczego mnie to dotknęło?”. Pytanie Michała było zupełnie inne: „Czy będę mógł dalej uprawiać sport?”. Postanowił, że cukrzyca nie zniszczy mu życia. Udało mu się pokonać chorobę i rywali. Zdobył olimpijskie złoto.

Kiedy na igrzyskach w Pekinie Michał Jeliński wraz z kolegami z wioślarskiej osady czwórki podwójnej (Marek Kolbowicz, Konrad Wasilewski i Adam Korol) odbierał złoty medal, nawet nie próbował ukryć łez. Płakał jak bóbr. Udało mu się zrealizować to, co dla wielu pozostanie marzeniem: zostać olimpijskim mistrzem. I to mimo tego, że ma cukrzycę. – Ta choroba to przecież wcale nie koniec świata – przekonuje spokojnie Michał. – Po mnie widać, że i z cukrzycą można realizować swoje marzenia, nawet te najskrytsze!

Trudne czasy
Sport kochał już jako młody chłopak. Przypadek (a może raczej tradycje rodzinne, bo ojciec pływał kiedyś na kajakach) sprawił, że zaczął trenować wioślarstwo. Sport dość wyjątkowy, bo wymaga szczególnego przygotowania fizyczno-siłowo-wytrzymałościowego.

Michał trenuje wioślarstwo już 14 lat. Pierwszy duży sukces odniósł w 1998 roku na mistrzostwach świata juniorów. Zajął wtedy w czwórce 13. miejsce. Cztery lata później wywalczył wicemistrzostwo świata do lat 22 w dwójce podwójnej. Jednak w 2003 roku cała jego sportowa kariera zawisła na włosku; lekarze zdiagnozowali u niego cukrzycę typu 1. Sam zresztą już dwa lata wcześniej zaczął zauważać u siebie pewne symptomy pogorszenia stanu zdrowia: chudł, częściej odczuwał pragnienie, był mniej odporny. Myślał, że to po prostu przemęczenie, bo prowadził w tym czasie intensywny tryb życia – jednocześnie studiował i trenował.

Diagnoza, że ma cukrzycę, spadła na niego jak grom z jasnego nieba. To był prawdziwy szok. Michał nie mógł uwierzyć, że ma cukrzycę. Jest przecież młody, zdrowy, szczupły, wysportowany! Lekarz był zadziwiony tym, że chłopak w ogóle pyta, czy może dalej trenować. Zdecydowanie mu to odradzał. Uprzedził, jakie są niebezpieczeństwa uprawiania wyczynowego sportu przy tej chorobie: bardzo groźne dla organizmu stany niedocukrzenia. Mówił też, że mimo wysiłków wyniki sportowe mogą być dużo gorsze i niesatysfakcjonujące.

Michał jednak nie poddał się. Wioślarstwo było całym jego życiem i nie wyobrażał sobie, że mógłby przestać uprawiać ten sport. Zaczął jeszcze więcej trenować. Dużo czytał na temat cukrzycy. Chciał się nauczyć z nią żyć. W tamtych trudnych momentach bardzo pomógł mu jego trener. Michał wiele mu zawdzięcza. – Myślę, że na początku on sam do końca nie zdawał sobie sprawy, jakie mogą być konsekwencje tego, że mam cukrzycę. Ale wierzył we mnie i widział, że się nie poddam – opowiada olimpijczyk. – Koledzy także patrzyli na mnie przychylnie, ale nikt nie dawał mi taryfy ulgowej. Poprzeczka była zawsze wysoko ustawiona, bo przecież wiadomo, że koledzy nie zrezygnują ze swoich marzeń i kariery zawodowej tylko dlatego, że Michałek jest chory i trzeba mu pomóc – dodaje.

Sukces
Rok 2003 był dla niego trudny. Nie zakwalifikował się wtedy do ekipy na igrzyska olimpijskie. Ale już rok później wyniki miał dużo lepsze i mógł pojechać na olimpiadę w Atenach. Wywalczył wtedy 13. miejsce. Dla 24-letniego sportowca był to duży sukces.

Po igrzyskach dostał się do osady czwórki podwójnej. Szło im świetnie. Już rok później osada zdobyła mistrzostwo świata. Kolejne tytuły mistrzowskie zdobywali w 2006 i 2007 roku. Właściwie przez ten czas na całym świecie nie mieli sobie równych. Marzyli jednak o złotym medalu na igrzyskach w Pekinie. Udało się. Po zakończeniu zwycięskiego wyścigu byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

– Skomplikowane, trudne, ale i możliwe: takie jest uprawianie sportu, jeśli się ma cukrzycę – mówi Michał Jeliński. – Ale trzeba wierzyć w sukces. Moim idolem jest Steven Redgrave, pięciokrotny mistrz olimpijski w wioślarstwie. On też ma cukrzycę!

Codzienność
Michał Jeliński jest bardzo wysokim mężczyzną (194 cm wzrostu) o wysportowanej sylwetce. Z charakteru radosny, zdecydowany i konsekwentny. Treningi nauczyły go dyscypliny, a woda sodowa po tylu zwycięstwach wcale nie uderzyła mu do głowy.

Gdy pokazuje mi olimpijskie złoto, oczy mu błyszczą. Medal waży pół kilograma, z czego samego złota jest 6 gram. Wzór jest od 29 igrzysk taki sam, ale teraz po raz pierwszy została wygrawerowana na medalu nazwa każdej wioślarskiej konkurencji. Czwórka podwójna ma więc unikalne krążki.

Kiedy Michał wygrał w Pekinie, wszyscy gratulowali mu podwójnego zwycięstwa: z rywalami i z chorobą. Ale były też osoby, które nie mogły uwierzyć, jak udało mu się pokonać cukrzycę, która wielu innych doprowadza do inwalidztwa. Może ma dostęp do jakichś supernowoczesnych leków? – Nie mam – uśmiecha się Michał Jeliński. – Postanowiłem po prostu, że choroba nie zdominuje mojego życia. Bardzo szybko nauczyłem się przeliczać to, co jem, na wymienniki węglowodanowe i kontrolować poziom cukru. Mierzę go 7-8 razy dziennie. Jeszcze na igrzyskach w Pekinie kilka razy dziennie robiłem sobie zastrzyki z insuliny.

Od kilku miesięcy jest mu trochę łatwiej kontrolować cukrzycę: ma pompę insulinową. Zamiast kilku wkłuć dziennie wystarczy jedno na trzy dni. Łatwiej i dokładniej można też dostosować ilość insuliny.

Plany na przyszłość
Michał nadal chce uprawiać sport. Cały czas trenuje, wraz z kolegami szlifuje formę na mistrzostwa świata w Poznaniu, które odbędą się w ostatni weekend sierpnia. Za trzy lata chce wystartować na igrzyskach olimpijskich w Londynie.

Ale nie żyje tylko sportem. Ma wspaniałą narzeczoną. I, jak na sportowca, dość nietypowe zainteresowania: finanse oraz rynki walutowe. Skończył studia w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu. Teraz podyplomowo studiuje zarządzanie obiektami sportowymi.

– Zostanę na wodzie, dopóki będzie mi to sprawiało frajdę. Nie wiem jeszcze, co będę robić, gdy kiedyś zakończę karierę sportowca – uśmiecha się. – Wszystko przyjdzie z czasem. Na pewno jeszcze długo będę pływał. I na pewno nie pozwolę, żeby cukrzyca zdominowała moje życie!

4.8/5 - (273 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH